Nie daj mi Panie, nie daj żyć jako te kwiaty
W ciasnej grzędzie wyrosłe, wybladłe skarlałe
Bez woni, które w ciszy życie pędzą całe
Wpatrzone w skrawek nieba i w próg białej chaty
Ani im się marzy, że są kędyś światy
Przeogromnych przestrzeni, gdzie w burzach stwardniałe
Rosną wiaty – ich w siostry, bujne, krasne, śmiałe
I w pożarach słońc kąpią swych koron szkarłaty.
Nie daj mi Panie, w prochu pełzać ziemi
W czczych słów znaki bezdźwięczne zdobić życia księgę.
Tyś wielki. Kochasz Wielkość, jej moc i potęgę.
Daj więc, DAJ W NIEBO RWAĆ SIĘ SKRZYDŁAMI ORLEMI
Daj, choćby pierś zdruzgotać o granitów skały
W szczytnym locie do słońca. Do zwycięstwa, do chwały.
W ciasnej grzędzie wyrosłe, wybladłe skarlałe
Bez woni, które w ciszy życie pędzą całe
Wpatrzone w skrawek nieba i w próg białej chaty
Ani im się marzy, że są kędyś światy
Przeogromnych przestrzeni, gdzie w burzach stwardniałe
Rosną wiaty – ich w siostry, bujne, krasne, śmiałe
I w pożarach słońc kąpią swych koron szkarłaty.
Nie daj mi Panie, w prochu pełzać ziemi
W czczych słów znaki bezdźwięczne zdobić życia księgę.
Tyś wielki. Kochasz Wielkość, jej moc i potęgę.
Daj więc, DAJ W NIEBO RWAĆ SIĘ SKRZYDŁAMI ORLEMI
Daj, choćby pierś zdruzgotać o granitów skały
W szczytnym locie do słońca. Do zwycięstwa, do chwały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz