sobota, 13 grudnia 2014

A wariatka jeszcze tańczy...


Ostatnio zatrzymałam się  na moment w twórczości Katarzyny Groniec.  Kilkanaście  razy już odtworzyłam płytę z nagraniem audio "Na żywo".  Cały zapis pochodzi z 2008 roku z koncertu, który odbył się  w szczecińskiej filharmonii. Jest to wydanie dwupłytowe, na którym znalazły się również  utwory z albumu "Przypadki" i wykonania recitalowe z J. Brella, N. Cave'a, M. Hemara czy J. Senta.   

Groniec jest artystką, która w swojej muzycznej twórczości potrafi oddać skrajne emocje. Kilka z jej wykonań, potrafię wpasować  idealnie w prywatne sytuacje. Bawi się głosem jak chce, i manipuluje uczuciami swoich słuchaczy.

Nie jestem dobrą recenzentką, pozwolę na tym zakończyć swoją wypowiedź. Koniecznie wysłuchajcie w całości płyty, która jest dostępna na Spotify (KLIK). 

Miłego słuchania!






piątek, 12 grudnia 2014

Epizodycznie.


Tak dużo używam ok­reśle­nia „cza­sami”. Rozpoczynam tak większość swoich myśli, w których nałogo­wo podróżuję. (Ułożyłam szyk zda­nia tak, aby nie użyć już słowa “cza­sami”).
Jak­by tak za­mienić to na in­ny sy­nonim? (…) Co pe­wien czas, cza­sem, chwi­lami, mało kiedy, kiedy, mo­men­ta­mi, niecodzien­nie, nieczęsto… Mogłabym tak wy­mieniać, jed­nak nie od­da to mo­jego włas­ne­go „cza­sami”. Mo­ment! Mam! Właśnie do gus­tu przy­padło mi EPI­ZODYCZNIE. Brzmi to ko­bieco, za­razem poetyc­ko. Tyl­ko cze­mu EPI­ZODYCZNIE ko­jarzy mi się wyłącznie z mężczyz­na­mi?

Epilog życia.


Czasami wydaje mi się, że za bardzo się utożsamiam się z bohaterkami książek, które czytam. Te historie mają wpływ na całe mo­je życie, tworzę cza­sem ich za­kończe­nie na swój sposób, gdy za­wiodłam się epi­logiem.
Al­bo mo­je miłos­ne pe­rype­tie kończę, tak jak zro­biła to ona – główna spraw­czy­ni złama­nych serc wszys­tkich mężczyzn mo­jego życia. Bo­hater­ka ta, zaz­wyczaj nie ro­bi dob­rych wy­borów. Wszys­tko niszczy jed­nym spon­ta­nicznym ruchem – burzy wszys­tko jak do­mek z kart. Naj­gor­sze jest to, że ja się staję główną bo­haterką

Wiersz, kobieta, seks.


Wier­sze są po to, by się z ni­mi utożsamiać, kochać po nocach… Płakać, podczas gdy nas nikt nie
ob­serwu­je. Mają dać do myśle­nia odbiorcy. Nie po­win­no się rozkładać wiersza na części pierwsze —
bo to jak rozbierać kobietę, która nie ma ochoty na seks.
Wier­sz tra­ci sens tak jak seks bez przyjemności. Po­win­no się więc go roz­bierać myśla­mi przez ref­lek­sję, a nie zas­ta­nawiać się na tym, ja­kie ry­my za­wiera utwór li­ryczny.

Rękopis z żółtego notesu.



- Chcesz mi powiedzieć wreszcie, czemu tak jest? Powiedz, bo umieram przez to twoje milczenie.
- Zazdroszczę, że to jej oddałeś swoje serce i wcale nie miałeś zamiaru go zabrać. Wcale bym go nie dostała, gdyby nie twój strach przed samotnością. Podniosłeś więc to zdeptane swoje serce i mi je ofiarowałeś.
- Miła Moja, ale, czy takie serce mocniej i wierniej nie kocha?
- Dziękuję, że mi je ofiarowałeś.


Kobieta


- Ideał kobiety?
- Zmęczona, zmęczona po pracy, sprzątaniu i zmęczona po seksie, potargana, uczesana, zaspana, niewyspana,wyspana,roztrzepana, rozpłakana, uśmiechnięta, rozmazana, bez makijażu, z makijażem, śpiąca, chrapiąca, krzycząca, zła, wściekła,podirytowana, rozbawiona, smutna, wesoła, kochająca,podniecona,nie mającej ochoty na seks,napalona, z bólem głowy, marudząca pracująca, gotująca, sprzątająca,wystrojona, w dresie, w sukience, w spodniach, w spódnicy, w bieliźnie, naga, w swetrze, w bluzce z dekoltem, bez dekoltu, bez bluzki, w bluzce, z grymasem na twarzy, chora z gorączką, z katarem, kaszlem, upierająca się przy swoim niesłusznym zdaniu, tłumaczącą mi że nie mam racji, spóźniona, punktualna, milcząca,pobożną, grzeszna, gubiąca wszystko, ułożona, malującą paznokcie, miła, wredna, pomocna (…)




Olga Małkowska „Modlitwa”


Nie daj mi Panie, nie daj żyć jako te kwiaty
W ciasnej grzędzie wyrosłe, wybladłe skarlałe
Bez woni, które w ciszy życie pędzą całe
Wpatrzone w skrawek nieba i w próg białej chaty

Ani im się marzy, że są kędyś światy
Przeogromnych przestrzeni, gdzie w burzach stwardniałe
Rosną wiaty – ich w siostry, bujne, krasne, śmiałe
I w pożarach słońc kąpią swych koron szkarłaty.

Nie daj mi Panie, w prochu pełzać ziemi
W czczych słów znaki bezdźwięczne zdobić życia księgę.
Tyś wielki. Kochasz Wielkość, jej moc i potęgę.

Daj więc, DAJ W NIEBO RWAĆ SIĘ SKRZYDŁAMI ORLEMI
Daj, choćby pierś zdruzgotać o granitów skały
W szczytnym locie do słońca. Do zwycięstwa, do chwały.
Moja ulubiona. 


Wieczorna umieralnia.

 Umiera się każde­go wie­czo­ru, aby móc na­rodzić się na no­wo następne­go dnia.