środa, 21 stycznia 2015

Ponoszę ból współczesności.

            Idę ulicą, widzę zna­jomą twarz jed­nak ona za­pat­rzo­na w te­lefon nie od­po­wiada mi „Cześć”. Wy­ciągam rękę, aby pomóc star­szej ko­biecie, ona jed­nak sta­ra się być upar­cie sa­modziel­na. Ktoś tra­ci przy­tom­ność na uli­cy – ze­ro reak­cji ze stro­ny przechod­niów. Dzieci cze­kają na fe­rie, nie aby po­jeździć na san­kach czy też spot­kać się ze zna­jomy­mi — od­liczają dni, pod­czas których będą mogły grać na kom­pu­terze lub całe dnie prze­sie­dzieć w In­terne­cie. Ludzie zaczy­nają czaić się na pro­moc­je i ku­pują wszys­tko na za­pas. Pro­wadzą po­nad wy­miaro­wy tryb kon­sum­pcyj­ny. Ko­biety, nie wiado­mo czy to jeszcze są ko­biety, które pot­rze­bują mężczyzn, czy to sa­modziel­ne męskie is­to­ty, które na­wet nie pot­rze­bują przed­sta­wiciela płci prze­ciw­nej do wkręce­nia żarówki.
         Wszys­tko się ro­bi w biegu, na akord. Za­pomi­na się o rodzin­nych obiadach, czy na­wet wspólnej wy­mianie zdań w do­mach. Ludzie biegną, ale za czym? Za czym ten Świat go­ni?

'